czwartek, 14 maja 2015

Kiedy nam dzieci posiwieją, kiedy nas już nie stanie,
Przecież nieważny będzie napis i magnolii metr wyżej kołysanie,
I moje suknie, i twoje dłonie, jesień ani zima,
A jednak kocham, huśtam dzieci i magnolii nie przeklinam.

Ścieżki tak szybko zarastają. Na wizyty nie liczę.
Mylą się drzewa, mylą ule, groby, domy, ulice,
Mylą Twe oczy. Dzieci kłamią, żeby z nami wytrzymać,
A jednak kocham, huśtam dzieci i magnolii nie przeklinam.

Mijają deszcze, twarze, lata w bladoszarej przestrzeni.
Zdzieramy płyty, buty, kartki z kalendarza znużeni.
Twarz zakurzoną czasem przetrze pocałunek, smak wina,
A jednak kocham, huśtam dzieci i magnolii nie przeklinam.

I choć za blada, czule głaszczę swoje suknie, Twe ręce
Za to, że nigdy nie prosiłam o nic i o nic więcej,
Za to, że trwało... Gdy nie stanie wiatru, co mnie trzymał,
Kołysz drzewem, huśtaj dzieci i mnie nie przeklinaj.                   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz